środa, 19 grudnia 2012

środa, 12 grudnia 2012

Daily shedule.

Witam wszystkich ponownie, nadeszla sroda a wiec czas na nowego posta.

Dzisiejszy temat to DAILY SCHEDULE czyli moj plan dnia i obowiazki. Zaznacze, ze tutaj w Bostonie mam o wiele wiecej obowiazkow niz w Houston, a mimo wszystko czas mija mi znacznie szybciej i mam wiekszy "fun" pracujac. To za sprawa tego, ze ciagle jestem zajeta, dzieciaczki kazdego dnia maja jakies zajecia wiec nie siedzimy bezczynnie w domu tylko ciagle cos robimy.

6:30 Pobudka, wyprowadzenie psa na spacer.
Kazdego dnia z wlasnej woli zgodzilam sie na wyprowadzanie szczeniaczka na dwor, zeby zalatwil swoj biznes. Moja rodzinka kupila mala, biala kulke, jego rasa to Maltese, a imie Lucky. Osobiscie strasznie nie lubie tego psa, non stop szczeka i mnie denerwuje, hahaha :)

6:40 prysznic i przygotowanie sie do dnia pracy.

7:00 A(5)  i A(7) schodza na dol i wtedy zaczynam pracowac. Pierwszym obowiazkiem jest przygotowanie sniadania. Zwykle jedza nalesniki z syropem klonowym lub miodem, od czasu do czasu platki z mlekiem, lub jajecznice. Nastepnie sprawdzamy pogode, wybieramy ubrania, ubieramy sie, szczotkujemy zeby. Potem kazde z nich musi pograc na pianie minimum 10 minut. Gdy juz wypelnia wszystkie swoje obowiazki, pozwalam im usiasc na chwile przed telewizorem, wtedy ja mam czas na przygotowanie lunchu i przekasek do szkoly.

8:05 Pod pod podjezdza amerykanski, zolty bus jak z filmow :) i zabiera dzieciaczki do szkoly.

8:05-10.00 Moim obowiazkiem jest ogarniecie naczyn po sniadaniu, zaladowanie zmywarki, ogarniecie kuchni, wszystkich zabawek i ciuchow po dzieciach, zrobienie prania. Od czasu do czasu musze sprzatnac ich pokoje i poodkurzac. Zapuszczam sobie muzyczke na fullllll i robie wszystko jak najszybciej tylko moge, zeby miec to z glowy.

10.00-15.00 czas wolny. Mam do dyspozycji wlasne auto, moge robic co mi sie zywnie podoba.

15.10 Pod dom podjezdza zolty bus, dzieci wracaja ze szkoly. Przygotowuje dla nich lunch, zwykle sa to chicken nuggets, hamburger, ryz lub makaron. Potem pomagam im w pracy domowej. Nastepnie zaczynamy szykowac sie na zajecia pozalekcyjne. Poniedzialek - karate, wtorek- russian maths, sroda - szachy, gimnstyka artystyczna/parkour, czwartek robotics (?!:D) i balet, piatek - karate, pianino.

Zwykle jestesmy w domu okolo 5,6 czasami 7 i wtedy jestem zobowiazana do przygotowania kolacji. Zawsze jest to losos z oliwa z oliwek i sokiem z limonki. :D Wieczorem wracaja hosci, wtedy siedzimy w kuchni i rozmawiamy, wyglupiamy sie z dziecmi, milo spedzamy czas.

20.00/21.00 JESTEM WOLNAAAAAAAAAA! :)

p.s Ten post bedzie jeszcze uaktualniony. Na dniach dodam zdjecia, nie jestem w stanie zrobic tego teraz poniewaz mam problemy z polaczeniem internetowym.


Do nastepnej srody!

środa, 5 grudnia 2012

Love story :)

Witam! Tak jak obiecalam - nowy post w kazda srode :) Kilka z was pytalo mnie jak to sie stalo ze poznalam tutaj kogos... Wiec natchneliscie mnie do tej notki. Krotko mowiac dzisiejszy post to HISTORIA MILOSNA, LOVE STORY IN BOSTON. HAHAHAHA :)

Historia dosyc ciekawa, mozna powiedziec, ze jak z filmu. Przynajmniej dla mnie. Mianowicie pewnego dnia moja hostka zaskoczyla mnie telefonem podczas mojego czasu wolnego. Bylam wtedy na silowni. Poprosila mnie zebym wrocila do domu i otworzyla dom ludziom od "landscape company", ktorzy cos tam maja u nas zrobic. . Nie za bardzo zrozumialam o co chodzi, no ale pojechalam do domu. Siedze sobie, siedze i nagle slysze pukanie do drzwi. Zaznaczmy, ze wygladalam TRAGICZNIE. Prosto po silowni, nieogarnieta, zmeczona.. Otwieram drzwi a moim oczom ukazuje sie mega przystojny i uroczy chlopak. Troche mnie wrylo, nie moglam wydusic  z siebie slowa. Zapytal sie, czy moze wejsc i wykonac swoja robote. Zdolalam powiedziec jedynie " yyyyy....yaaaaaaaa, suuuure" . Gdy juz zrobil to co mial zrobic i juz mial wychodzic, zatrzymal sie i zapytal " Are you from europe? I love your accent." I tak sie wszystko zaczelo... hahahaha. Widzialam, ze nie chcial wyjsc. Widzialam, ze chcial zapytac o moj numer, ale sie bal. Podtrzymywalismy konwersacje , ale po kilku minutach stwierdzilam, ze chyba jednak nie chce mojego numeru wiec glupia powiedzialam " okay. I think that you have to go right know". Nawet nie wiecie, jak bylam na siebie wsciekla po tym. Rozpaczalam moim kolezankom, mowilam ze juz nigdy w zyciu go nie zobacze.. ale wtedy przypomnialam sobie, ze jego firma dwonila do mnie 15 min przed tym jak weszlam do domu, zeby upewnic sie ze im otworze drzwi. YAAAAAAAAAAAAAAAAAY! Bez chwili zastanowienia zaczelam pisac sms-y z numerem, z ktorego do mnie dzwonili.  Mialam dziwne wrazenie ze on nie chce sie ze mna spotkac i w cale nie jest zainteresowany. Wydawalo mi sie, ze rozmawiam z Mike'm , ale.....

Kilka dni pozniej dzwoni do mnie telefon.  " Hi. That's Mike. How are you doing? I just wanted to let you know that I've just got your number from my boss. You were texting with him."

Myslalam ze ZAPADNE SIE POD ZIEMIE. PISALAM SMS-Y Z JEGO SZEFEM, HAHAHAHA. CO PRAWDA NIE ZA WIELE, ALE .... i tak masakra! :)

Okazalo sie ze szefunio powiedzial mu od razu z rana, ze ma numer au pair ktora poznal i jezeli chce go dostac to musi krotko mowiac ciezko zapitalac caly dzien :) Tak tez zrobil. Po calym dniu pracy wreszcie dostal moj numer i do mnie zadzwonil. Widzielismy sie dwa dni pozniej....


A teraz minely dwa miesiace i musze powiedziec, ze jest wspaniale. Jedziemy na sylwestra do Nowego Jorku.

To nasza ulubiona piosenka. Ma ona dla mnie ogromne znaczenie. Gdy ja slysze, od razu kojarzy mi sie z nim <3 p="p">


To by bylo na tyle.

Do nastepnej srody.

Dajcie propozycje notek, jakie moge napisac :)