środa, 19 grudnia 2012

środa, 12 grudnia 2012

Daily shedule.

Witam wszystkich ponownie, nadeszla sroda a wiec czas na nowego posta.

Dzisiejszy temat to DAILY SCHEDULE czyli moj plan dnia i obowiazki. Zaznacze, ze tutaj w Bostonie mam o wiele wiecej obowiazkow niz w Houston, a mimo wszystko czas mija mi znacznie szybciej i mam wiekszy "fun" pracujac. To za sprawa tego, ze ciagle jestem zajeta, dzieciaczki kazdego dnia maja jakies zajecia wiec nie siedzimy bezczynnie w domu tylko ciagle cos robimy.

6:30 Pobudka, wyprowadzenie psa na spacer.
Kazdego dnia z wlasnej woli zgodzilam sie na wyprowadzanie szczeniaczka na dwor, zeby zalatwil swoj biznes. Moja rodzinka kupila mala, biala kulke, jego rasa to Maltese, a imie Lucky. Osobiscie strasznie nie lubie tego psa, non stop szczeka i mnie denerwuje, hahaha :)

6:40 prysznic i przygotowanie sie do dnia pracy.

7:00 A(5)  i A(7) schodza na dol i wtedy zaczynam pracowac. Pierwszym obowiazkiem jest przygotowanie sniadania. Zwykle jedza nalesniki z syropem klonowym lub miodem, od czasu do czasu platki z mlekiem, lub jajecznice. Nastepnie sprawdzamy pogode, wybieramy ubrania, ubieramy sie, szczotkujemy zeby. Potem kazde z nich musi pograc na pianie minimum 10 minut. Gdy juz wypelnia wszystkie swoje obowiazki, pozwalam im usiasc na chwile przed telewizorem, wtedy ja mam czas na przygotowanie lunchu i przekasek do szkoly.

8:05 Pod pod podjezdza amerykanski, zolty bus jak z filmow :) i zabiera dzieciaczki do szkoly.

8:05-10.00 Moim obowiazkiem jest ogarniecie naczyn po sniadaniu, zaladowanie zmywarki, ogarniecie kuchni, wszystkich zabawek i ciuchow po dzieciach, zrobienie prania. Od czasu do czasu musze sprzatnac ich pokoje i poodkurzac. Zapuszczam sobie muzyczke na fullllll i robie wszystko jak najszybciej tylko moge, zeby miec to z glowy.

10.00-15.00 czas wolny. Mam do dyspozycji wlasne auto, moge robic co mi sie zywnie podoba.

15.10 Pod dom podjezdza zolty bus, dzieci wracaja ze szkoly. Przygotowuje dla nich lunch, zwykle sa to chicken nuggets, hamburger, ryz lub makaron. Potem pomagam im w pracy domowej. Nastepnie zaczynamy szykowac sie na zajecia pozalekcyjne. Poniedzialek - karate, wtorek- russian maths, sroda - szachy, gimnstyka artystyczna/parkour, czwartek robotics (?!:D) i balet, piatek - karate, pianino.

Zwykle jestesmy w domu okolo 5,6 czasami 7 i wtedy jestem zobowiazana do przygotowania kolacji. Zawsze jest to losos z oliwa z oliwek i sokiem z limonki. :D Wieczorem wracaja hosci, wtedy siedzimy w kuchni i rozmawiamy, wyglupiamy sie z dziecmi, milo spedzamy czas.

20.00/21.00 JESTEM WOLNAAAAAAAAAA! :)

p.s Ten post bedzie jeszcze uaktualniony. Na dniach dodam zdjecia, nie jestem w stanie zrobic tego teraz poniewaz mam problemy z polaczeniem internetowym.


Do nastepnej srody!

środa, 5 grudnia 2012

Love story :)

Witam! Tak jak obiecalam - nowy post w kazda srode :) Kilka z was pytalo mnie jak to sie stalo ze poznalam tutaj kogos... Wiec natchneliscie mnie do tej notki. Krotko mowiac dzisiejszy post to HISTORIA MILOSNA, LOVE STORY IN BOSTON. HAHAHAHA :)

Historia dosyc ciekawa, mozna powiedziec, ze jak z filmu. Przynajmniej dla mnie. Mianowicie pewnego dnia moja hostka zaskoczyla mnie telefonem podczas mojego czasu wolnego. Bylam wtedy na silowni. Poprosila mnie zebym wrocila do domu i otworzyla dom ludziom od "landscape company", ktorzy cos tam maja u nas zrobic. . Nie za bardzo zrozumialam o co chodzi, no ale pojechalam do domu. Siedze sobie, siedze i nagle slysze pukanie do drzwi. Zaznaczmy, ze wygladalam TRAGICZNIE. Prosto po silowni, nieogarnieta, zmeczona.. Otwieram drzwi a moim oczom ukazuje sie mega przystojny i uroczy chlopak. Troche mnie wrylo, nie moglam wydusic  z siebie slowa. Zapytal sie, czy moze wejsc i wykonac swoja robote. Zdolalam powiedziec jedynie " yyyyy....yaaaaaaaa, suuuure" . Gdy juz zrobil to co mial zrobic i juz mial wychodzic, zatrzymal sie i zapytal " Are you from europe? I love your accent." I tak sie wszystko zaczelo... hahahaha. Widzialam, ze nie chcial wyjsc. Widzialam, ze chcial zapytac o moj numer, ale sie bal. Podtrzymywalismy konwersacje , ale po kilku minutach stwierdzilam, ze chyba jednak nie chce mojego numeru wiec glupia powiedzialam " okay. I think that you have to go right know". Nawet nie wiecie, jak bylam na siebie wsciekla po tym. Rozpaczalam moim kolezankom, mowilam ze juz nigdy w zyciu go nie zobacze.. ale wtedy przypomnialam sobie, ze jego firma dwonila do mnie 15 min przed tym jak weszlam do domu, zeby upewnic sie ze im otworze drzwi. YAAAAAAAAAAAAAAAAAY! Bez chwili zastanowienia zaczelam pisac sms-y z numerem, z ktorego do mnie dzwonili.  Mialam dziwne wrazenie ze on nie chce sie ze mna spotkac i w cale nie jest zainteresowany. Wydawalo mi sie, ze rozmawiam z Mike'm , ale.....

Kilka dni pozniej dzwoni do mnie telefon.  " Hi. That's Mike. How are you doing? I just wanted to let you know that I've just got your number from my boss. You were texting with him."

Myslalam ze ZAPADNE SIE POD ZIEMIE. PISALAM SMS-Y Z JEGO SZEFEM, HAHAHAHA. CO PRAWDA NIE ZA WIELE, ALE .... i tak masakra! :)

Okazalo sie ze szefunio powiedzial mu od razu z rana, ze ma numer au pair ktora poznal i jezeli chce go dostac to musi krotko mowiac ciezko zapitalac caly dzien :) Tak tez zrobil. Po calym dniu pracy wreszcie dostal moj numer i do mnie zadzwonil. Widzielismy sie dwa dni pozniej....


A teraz minely dwa miesiace i musze powiedziec, ze jest wspaniale. Jedziemy na sylwestra do Nowego Jorku.

To nasza ulubiona piosenka. Ma ona dla mnie ogromne znaczenie. Gdy ja slysze, od razu kojarzy mi sie z nim <3 p="p">


To by bylo na tyle.

Do nastepnej srody.

Dajcie propozycje notek, jakie moge napisac :)




środa, 28 listopada 2012

I'm so sorry!

Witajcie!

Tak, wiem.... Notke rozpoczne bardzo banalnie, ale po prostu musze to napisac. STRASZNIE PRZEPRASZAM ZA MOJA NIEOBECNOSC. OBIECUJE POPRAWE. Brak notek spowodowany byl najzwyczajniej brakiem czasu. Tym z czym problem ma kazda au-pair.

 Gdy juz dostaje chwile wolnego poswiecam ja na odpoczynek, zakupy lub spotkanie z przyjaciolmi. Dodatkowo tyle sie dzialo, ze z tygodnia na tydzien mialam coraz to wieksze zaleglosci w pisaniu i potem ciezko bylo zmusic sie do opisania tego wszystkiego na blogu. Potrzebowalam czasu na zaklimatyzowanie sie w nowym srodowisku, obeznanie z nowym miejscem i rodzinka.

Teraz moge smialo powiedziec, ze jestem w pelni zaklimatyzowana, czuje sie tu swobodnie i przede wszystkim bardzo dobrze. Dzieciaczki sprawuja sie znakomicie. Wypracowalam sobie wlasny system opieki nad nimi, wiec nie mam zadnych wiekszych problemow z ich ogarnieciem, co na poczatku sie zdarzalo, nie powiem... Teraz juz je bardzo dobrze znam. Smialo moge powiedziec, ze A(5) i A(7) mnie uwielbiaja :). Potrafia policzyc po polsku do trzech, powiedziec czesc, mama, tata, pies, kot, kocham cie, dobranoc, zaspiewac cale wlazl kotek na plotek ;-) jest DOBRZE!

Przez te dwa miesiace pobytu u mojej rodzinki dzialo sie masakrycznie duzo. Poznalam pelno nowych znajomych i czlonkow rodziny. rodzinka co chwila mnie gdzies zabierala, pokazywala pelno ciekawych miejsc. w ogole nie ma porownania z HOUSTON. To bylo jedno wielkie pieklo, z ktorego na szczescie udalo mi sie uciec.

Chyba zostane tutaj dluzej niz dwa lata...a dlaczego?

 Zaproponowali mi studia po programie au pair. Bylam po prostu  szoku. Chca zebym zostala z nimi dluzej, mog zaplacic za moj uniwersytet. MIEJMY NADZIEJE, ZE SIE NIE ROZMYSLA. TRZYMAJCIE KCIUKI! :D

Co lepsza poznalam tutaj kogos i powiem wam, ze na prawde go lubie. Spotykamy sie od 1,5 miesiaca, jest wspaniale :) amerykanin.

Moim nowym postanowieniem jest pisanie notek w kazda srode, gdyz mam taka mozliwosc. Co tydzien woze moje dzieciaczki na gimnastyke i parkur. Gdy sa na zajeciach mam wtedy ok 2 godziny wolnego, wiec moge wziac ze soba laptopa i pisac notki. W takim razie w kazda srode mozecie spodziewac sie nowego posta. :)

Do uslyszenia. Jezcze raz przepraszam i OBIECUJE POPRAWE.

Ania




piątek, 28 września 2012

W zwiazku z moja wczorajsza obietnica dodaje nowa notke. Od razu uprzedam, bedzie ona krotka, zwiezla i na temat. A wiec.... tak. ZDECYDOWALAM SIE NA RE-MATCH.

Atmosfera w mojej poprzedniej rodzince byla chora, hosci okazali sie totalnymi bzikami.  W domu odkrylam kamery. Zadzwonilam do koordynatorki, wspomnialam jeszcze o kilku innych rzeczach, powiedziala mi zebym sie pakowala i ze jeszcze tego samego dnia mnie odbierze. Tak tez bylo. W piatek poznym wieczorem otworzyli mi room, a w poniedzialek zmatchowalam sie juz z rodzinka. Przez 3 dni mialam na profilu 5 rodzinek wiec nie bylo w cale az tak zle jak na re-match. Nie bylam w ogole przekonana do mojej rodziny, ale cos musialam wybrac, wiec wybralam. BYLA TO NAJLEPSZA DECYZJA MOJEGO ZYCIA.  JESTEM NAJSZCZESLIWSZA OSOBA POD SLONCEM! ;-)

Aktualnie mieszkam w Bostonie, a dokladniej na jego obrzezach. Opiekuje sie dwojka dzieci - piecioletnia dziewczynka i siedmioletnim chlopcem. Dzieci sa po prostu CUDOWNE. Zero problemow z wychowaniem. Plan dnia jest bardzo napiety, mam sporo do roboty co mi sie bardzo podoba. Duza czesc mojej pracy to jazda samochodem wiec jestem w siodmym niebie. Dzieci chodza na karate, parkur, gimnastyke, balet, matematyke, pianino wiec co chwila poznaje nowych ludzi gdy je przyprowadzam na zajecia.

Moja rodzinka pochodzi z Iranu. Rodzice przeprowadzili sie do USA juz sporo lat temu, a dzieci sie tutaj urodzily. Jedyny minus jaki widze to ich akcent - czuje sie jakbym cofnela sie w angielskim. W Houston z dnia na dzien bylo coraz to lepiej, na prawde chlonelam akcent i jezyk niesamowicie. Ale to nie jest az tak wazne. Wazne jest to ze tutaj czuje sie bezpiecznie i mega dobrze, po prostu jak czlonek rodziny. KOCHAM MOJA HOST RODZINKE!!! Oni sa wspaniali!

Jestem tu tylko od srody, a zwiedzilam juz tyle miejsc, poznalam tyle ludzi, wyjezdzilam tyle mil samochodem ze szok! Hosci zabieraja mnie do swoich znajomych, rodziny, na miasto. Dzisiaj bylismy na kolacji u brata hostki, jedlismy wspaniale iranskie potrawy, rozmawialismy, ogladalismy x-factora :-)

A i jeszcze jedno... mam wlasne, piekne, ogromne auto do uzytku osobistego :D ! I przytulny, duzy pokoj z wlasnym tarasem i kominkiem. ;-) zyc nie umierac!

JESTEM BARDZO SZCZESLIWA!!!

czwartek, 27 września 2012

Polish Festival, Houston - Dozynki

Dwa tygodnie temu w Houston odbyl sie jedyny w swoim rodzaju Polish Festival. Byly to oczywiscie dozynki. Powiem wam, ze przed przybyciem na to "swieto" bylam do niego bardzo sceptycznie nastawiona, bylam przekonana ze nie poczuje podczas niego nawet odrobiny "polskosci" a wszystko bedzie typowo amerykanskie, sztuczne i udawane.

Przed dozynkami wpadlysmy jeszcze na chwilke do jedynego w Houston "Polish Food Store". Mozna bylo tam znalezc nie tylko tradycyjne polskie jedzenie, ale rowniez kubki z napisem np. " I love my polish dziadzio" ;-)




Kiedy z Patrycja dotarlysmy na miejsce, bylysmy w lekkim szoku :-) Weszlysmy na teren festiwalu i doslownie poczulysmy Polske :) Panie przebrane w polskie ludowe stroje, pan spiewajacy polsce piosenki, piwo, golabki, pierogi, kielbasa,kaszanka :D Zreszta... zobaczcie na zdjeciach :)








Chcialabym oficjalnie poinformowac, ze jutro dodam notke, ktora moze zaskoczyc tych z was, ktorzy o czyms jeszcze nie wiedza....Na razie zatrzymam to w tajemnicy. Do jutra :) !!

czwartek, 20 września 2012

Czas wolny w USA.

Jak wiecie ostatni post dotyczyl mojego amerykanskiego schedule i zakresu obowiazkow w pracy. Kilka osob zapytalo sie co robie w wolnym czasie...W takim razie przyszla pora na notke na temat mojego time off kiedy moge robic co mi sie zywnie podoba. W takim razie jak spedzam swoj wolny czas w stanach ?


Zacznijmy od tego ze jestem wolna codziennie od okolo 4-4.30 i moge robic co tylko  mi sie podoba. Nie mam 'godziny policyjnej', moge wracac do domu o ktorej chce. Dodatkowo kazda sobota i niedziela to dla mnie rowniez dni calkowicie wolne z czego sie niesamowicie ciesze!
Wiec.... Co robie kiedy jestem po pracy ? W tygodniu zwykle wychodze na spacer, biegam, ogladam jakies glupoty na youtube, rozmawiam ze znajomymi na skype,  zajadam sie peanut butter + jelly ;-), szwedam sie po domu, ogladam tv...




 
 
 

 Czasami zdarza mi sie pojechac do centrum handlowego. Zawsze konczy sie to "malymi zakupkami" - wlasnie w ten sposob oszczedzam na laptopa O_o ....

 
Uwielbiam chodzic do mojego ukochanego Starbucks'a na kawke!
 
 


 Oto moje osiedle po ktorym bardzo czesto przechadzam sie w ciagu tygodnia.







 Moje 'weekendowe, towarzyskie' zycie dopiero sie rozkreca. W ten weekend poznalam au pairke, ktora mieszka doslownie minute drogi odemnie. Pojechalysmy na lunch, poplotkowalysmy, odwiedzilysmy downtown, bylysmy w kilku centrach handlowych i oczywiscie jak zwykle wydalysmy kupe kasy ( nie moge powstrzymac sie tutaj przed zakupami, wr). Wieczorem spotkalysmy sie z innymi au pairkami w The Cheesee Cake Factory gdzie bylo po prostu zatrzesienie ludzi i masa pysznego jedzenia. Generalnie bardzo milo spedzilismy caaaaaaala sobote. 



A oto Houston, Downtown. Szczerze powiedziawszy bylysmy w lekkim szoku, gdy tam dotarlysmy. Zero ludzi, pustki, wszystko pozamykane. Jakby martwy obszar w Houston. Okazalo sie ze ta czesc downtown w ktorej nieudolnie probowalysmy znalezc otwarty Starbucks jest czescia typowo biznesowa. Jest ona bardzo tloczna, ale w ciagu tygodnia, natomiast w weekendy wszystko tam wymiera.








Czy jestescie ciekawi jak swoj wolny czas spedzaja amerykanie? Niestety, to smutne, ale mam takie wrazenie ze wiekszosc rodzin spedza weekendy w ogromnych centrach handlowych,galeriach, ewentualnie w restauracjach. W cantrach handlowych mozna zauwazyc rodziny z bardzo,bardzo malutkimi dziecmi, ktore podczas zakupow karmione sa tym swinstwem z fast foodow znajdujacych sie w owych miejscach.

Teraz czas na ciekawostke. W zeszla niedziele odbywal sie w Houston jedyny w swoim rodzaju POLISH FESTIVAL - DOZYNKI. Czyz to nie jest slodkie?! ;-) Hosci Patrycji ( przylecialysmy razem do Houston :*) zaprosili mnie zebym pojechala z nimi. Oczywiscie chetnie przyjelam zaproszenie. Odwiedzilysmy polish food store, widzialysmy jedyna w Houston restauracje Polska 'Polonia' i oczywiscie bylysmy na dozynkach. Relacja z niedzieli w nastepnej notce. Powiem tylko tyle, ze bylam na prawde bardzo pozytywnie zaskoczona! ;-)

 





sobota, 15 września 2012

MY AMERICAN DAILY SCHEDULE

Nadszedl czas na pierwszego posta z serii " Zycie w Ameryce okiem au-pair" :-) Bedzie on dotyczyl mojego codziennego schedule, zakresu obowiazkow. W takim razie... zaczynajmy! :-D

(6:00 czasami zdarza mi sie wstac o tej porze i biegac przez 20-30 minut, ale zwykle jestem zbyt leniwa zeby to robic, hahaha)

6:30 Pobudka. Czasami bywa ciezko, bo spi mi sie tutaj na prawde bardzo dobrze. Mam ogrooomne, strasznie wygodne lozko, oczywiscie klimatyzacje, standardowy wiatraczek przy glownym oswietleniu w pokoju - takze nawet najgorsze halasy nie sa w stanie mnie obudzic. Na szczescie nigdy nie zdarzylo mi sie zaspac do pracy, jest to niedopuszczalne. Amerykanie bardzo zwracaja uwage na punktualnosc takze kazdego dnia jestem gotowa okolo 15 minut przed planowanym rozpoczeciem pracy. Wstaje z lozka, sciele je. Nastepnie wloke sie do lazienki gdzie wykonuje swoja poranna toalete, ubieram sie w cos wygodnego, gdyz jednak bedac caly dzien  z dziecmi musze czuc sie w 100 % komfortowo. Nastepnie ide do pokoju, robie jakis bardzo delikatny makijaz, jak mam jeszcze chwile czasu to staram sie ogarnac pokoj, zeby nie bylo zadnego niepotrzebnego syfu i balaganu :D.










7:30 O tej porze moja hostka wychodzi z domu ( host wychodzi juz przed 6 ) i wtedy rozpoczyna sie moj dzien pracy. Zwykle rano zapuszczam dzieciom ich ulubiona bajke Team Umizumi i wtedy mam kilka minut dla siebie - poranna kawka i sniadanie ( zwykle mleko z platkami + owoce, lub jakas owsianka).



Nastepnie robie z dziecmi wszystko to co chcemy - bawimy sie samochodzikami, tratorami, tanczymy, spiewamy, ganiamy sie, gilgoczemy, bawimy sie misiami, pilkami, uczymy nowych slowek, kolorow, liter :-)

9:00 snack- o tej godzinie zobowiazana jestem do podania dzieciom jakiejs przekaski. Zwykle jest to jakis owoc, cheerios, krakers, jogurt, na prawde cokolwiek. Ich lodowki, szafki wypelnione sa przekaskami takze kazdego dnia moge dac dzieciom cos zupelnie innego. Po przekasce daje dzieciom cos do picia, a nastepnie zmieniam pieluszki.



9:30 Nap. Klade blizniakow do kolysek , caluje kazdego z nich, wlaczam kolysanke i zamykam pokoj. Zwykle budza sie ok 11.15-11.40 wiec mam na prawde sporo czasu wolnego.  Wtedy moge robic co tylko chce, moge rozmawiac przez skypa ze znajomymi, wejsc na fejsbuka, poczytac ksiazke, poogladac telewizje, ogarnac pokoj jezeli jest taka potrzeba. Jezeli mam cos dodatkowego do zrobienia np odkurzenie playroomu, pranie dzieci, zmywanie naczyn i nie zrobilam tego wczesniej to zwykle robie to wlasnie w tym czasie.



12:00 Lunch. Tak samo jak wczesniej. Hot dogi, mac'n'cheese, gotowe dania dla dzieci do odgrzania jedynie w mikrofali O_o. Po lunchu butelka mleka, po mleku zmiana pieluszek. Nastepnie czas na zabawe. Kiedy tylko zrobie sie glodna lub potrzebuje chwile odpoczynku zawsze moge pojsc do kuchni, usiasc na kanapie, blizniaki moga bawic sie same, sa bardzo wesole i lubia bawic sie razem. Caly dom jest zabezpieczony, w kuchni wstawione sa bramki zeby dzieci nie mialy mozliwosci wejscia takze na prawde nie ma sie o co martwic. Zwykle miedzy lunchem a popoludniowa drzemka zabieram ich na spacer po okolicy, czasami wpadamy na plac zabaw ;-)

3:00 Snack. Dokladnie to samo co wczesniej, daje dzieciom cokolwiek. Zwykle sa to owoce/ warzywa/apple sauce/krakersy/chipsy/jogurty/galaretki/puddingi.... Po przekasce jak zwykle cos do picia a nastepnie zmiana pieluszek.

3:30 Nap. Klade blizniakow do kolysek i jestem wolna. Spia zwykle do jakiejs 17 , ale host zawsze wraca z pracy ok 16-16.30.

Praca jest na prawde bardzo latwa, przyjemna, nie mam zadnych problemow z dziecmi. Do moich obowiazkow naleza odkurzanie playroomu, zmywanie naczyn dzieci, sprzatanie ich zabawek, pranie dla dzieci i ukladanie ich ciuchow w szafce. To by bylo chyba na tyle :-) Szczerze mowiac to w ogole nie czuje sie jakbym pracowala :D sama przyjemnosc. Zapomnialam o najwazniejszym - kazda sobote i nie dziele mam calkowicie wolna, co jest OGROMNYM PLUSEM.


wtorek, 11 września 2012

Hej! Tak, to ja Szymba. Owszem, zyje. Chcialabym was wszystkich strasznie przeprosic za to, ze nie odzywalam sie przez tak dlugi czas. Bylo to zwiazane z powaznym problemem z moja host rodzinka. Krotko mowiac moj szef sprawial wrazenie zainteresowanego moja osoba, co bylo dla mnie bardzo ale to bardzo niekomfortowe. Moje zapakowane walizki staly juz przygotowane w pokoju, mialam miec re-match, ale po rozmowie z koordynatorka, placzu szefowej i dzieki zdolnosciom aktorskim i 'manipulatorskim' amerykanow postanowilam dac im jeszcze jedna szanse. Jednak szczerze mowiac NIE WIEM czy bede w stanie zyc w takich warunkach, po tym co sie stalo, zobaczymy....

Jedno wiem na pewno - szykujcie sie na jedna do trzech notek tygodniowo! Nie zamierzam zaniechac mojego bloga, nigdy w zyciu! Na dniach planuje dodac post ze zdjeciami i opisem mojego normalnego dnia pracy, schedule i obowiazkow. Mam nadzieje, ze wam sie spodoba. Tymczasem musze leciec bo chlopcy niedlugo pewnie obudza sie z drzemki, a mam jeszcze kilka rzeczy do zrobienia.

Trzymajcie sie! Do nastepnego razu.

niedziela, 26 sierpnia 2012

prezenty dla host family

Witam wszystkich badzo serdecznie. Właśnie czytacie moją ostatnią notkę przed wylotem, następna na pewno będzie już zza oceanu. Tego posta piszę ostatkiem sił, oczy same mi się zamykają... ale postanowiłam się poświęcić i usiąść na chwile do komputera, żeby napisać coś dla was ;-) 

Moje torby leżą już spakowane. Niestety wydaje mi się, że bagaż główny jak i podręczny ważą za dużo, moja waga non stop wskazuje inne wartości... no cóż, będziemy martwić się na lotnisku.


Obiecałam kolejne notki dotyczące zakupów, ale niestety takowych nie będzie. Po prostu zabrakło mi czasu. W ramach rekompensaty zdjęcia prezentów dla Host Family! ;-) ( prezenty są skromne, banalne, nic szczególnego.. jakoś nie miałam weny do kupowania prezentów)









 



  

 Do usłyszenia kochani! Życzcie mi powodzenia :)

p.s Jedno mnie bardzo zastanawia... zero uczucia stachu, przerażenia, lęku ? Chyba w ogóle jeszcze nie dociera do mnie to, że za chwilę będę w US :D

czwartek, 23 sierpnia 2012

pre-departure orientation project.

W końcu zebrałam się do laminowania i zbindowania mojego projektu. Zrobiłam dla was kilka zdjęć.

Oto mój pre-departure orientation project.

 






Do następnego razu! Buziaki ;-)