sobota, 15 września 2012

MY AMERICAN DAILY SCHEDULE

Nadszedl czas na pierwszego posta z serii " Zycie w Ameryce okiem au-pair" :-) Bedzie on dotyczyl mojego codziennego schedule, zakresu obowiazkow. W takim razie... zaczynajmy! :-D

(6:00 czasami zdarza mi sie wstac o tej porze i biegac przez 20-30 minut, ale zwykle jestem zbyt leniwa zeby to robic, hahaha)

6:30 Pobudka. Czasami bywa ciezko, bo spi mi sie tutaj na prawde bardzo dobrze. Mam ogrooomne, strasznie wygodne lozko, oczywiscie klimatyzacje, standardowy wiatraczek przy glownym oswietleniu w pokoju - takze nawet najgorsze halasy nie sa w stanie mnie obudzic. Na szczescie nigdy nie zdarzylo mi sie zaspac do pracy, jest to niedopuszczalne. Amerykanie bardzo zwracaja uwage na punktualnosc takze kazdego dnia jestem gotowa okolo 15 minut przed planowanym rozpoczeciem pracy. Wstaje z lozka, sciele je. Nastepnie wloke sie do lazienki gdzie wykonuje swoja poranna toalete, ubieram sie w cos wygodnego, gdyz jednak bedac caly dzien  z dziecmi musze czuc sie w 100 % komfortowo. Nastepnie ide do pokoju, robie jakis bardzo delikatny makijaz, jak mam jeszcze chwile czasu to staram sie ogarnac pokoj, zeby nie bylo zadnego niepotrzebnego syfu i balaganu :D.










7:30 O tej porze moja hostka wychodzi z domu ( host wychodzi juz przed 6 ) i wtedy rozpoczyna sie moj dzien pracy. Zwykle rano zapuszczam dzieciom ich ulubiona bajke Team Umizumi i wtedy mam kilka minut dla siebie - poranna kawka i sniadanie ( zwykle mleko z platkami + owoce, lub jakas owsianka).



Nastepnie robie z dziecmi wszystko to co chcemy - bawimy sie samochodzikami, tratorami, tanczymy, spiewamy, ganiamy sie, gilgoczemy, bawimy sie misiami, pilkami, uczymy nowych slowek, kolorow, liter :-)

9:00 snack- o tej godzinie zobowiazana jestem do podania dzieciom jakiejs przekaski. Zwykle jest to jakis owoc, cheerios, krakers, jogurt, na prawde cokolwiek. Ich lodowki, szafki wypelnione sa przekaskami takze kazdego dnia moge dac dzieciom cos zupelnie innego. Po przekasce daje dzieciom cos do picia, a nastepnie zmieniam pieluszki.



9:30 Nap. Klade blizniakow do kolysek , caluje kazdego z nich, wlaczam kolysanke i zamykam pokoj. Zwykle budza sie ok 11.15-11.40 wiec mam na prawde sporo czasu wolnego.  Wtedy moge robic co tylko chce, moge rozmawiac przez skypa ze znajomymi, wejsc na fejsbuka, poczytac ksiazke, poogladac telewizje, ogarnac pokoj jezeli jest taka potrzeba. Jezeli mam cos dodatkowego do zrobienia np odkurzenie playroomu, pranie dzieci, zmywanie naczyn i nie zrobilam tego wczesniej to zwykle robie to wlasnie w tym czasie.



12:00 Lunch. Tak samo jak wczesniej. Hot dogi, mac'n'cheese, gotowe dania dla dzieci do odgrzania jedynie w mikrofali O_o. Po lunchu butelka mleka, po mleku zmiana pieluszek. Nastepnie czas na zabawe. Kiedy tylko zrobie sie glodna lub potrzebuje chwile odpoczynku zawsze moge pojsc do kuchni, usiasc na kanapie, blizniaki moga bawic sie same, sa bardzo wesole i lubia bawic sie razem. Caly dom jest zabezpieczony, w kuchni wstawione sa bramki zeby dzieci nie mialy mozliwosci wejscia takze na prawde nie ma sie o co martwic. Zwykle miedzy lunchem a popoludniowa drzemka zabieram ich na spacer po okolicy, czasami wpadamy na plac zabaw ;-)

3:00 Snack. Dokladnie to samo co wczesniej, daje dzieciom cokolwiek. Zwykle sa to owoce/ warzywa/apple sauce/krakersy/chipsy/jogurty/galaretki/puddingi.... Po przekasce jak zwykle cos do picia a nastepnie zmiana pieluszek.

3:30 Nap. Klade blizniakow do kolysek i jestem wolna. Spia zwykle do jakiejs 17 , ale host zawsze wraca z pracy ok 16-16.30.

Praca jest na prawde bardzo latwa, przyjemna, nie mam zadnych problemow z dziecmi. Do moich obowiazkow naleza odkurzanie playroomu, zmywanie naczyn dzieci, sprzatanie ich zabawek, pranie dla dzieci i ukladanie ich ciuchow w szafce. To by bylo chyba na tyle :-) Szczerze mowiac to w ogole nie czuje sie jakbym pracowala :D sama przyjemnosc. Zapomnialam o najwazniejszym - kazda sobote i nie dziele mam calkowicie wolna, co jest OGROMNYM PLUSEM.


5 komentarzy:

  1. Bardzo fajny grafik, pozazdrościć tylko. A chłopcy marudzą czasem, mają humory? Dwu latki czasem potrafią się porządnie zbuntować :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Strasznie fajny i przytulny pokój, no i grafiku pracy też można pozazdrościć !;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Boże, jak ludzie mogą faszerowac swoje dzieci tym gotowym gównem?! Jak byłam w Denver to moja hostka też zbytnio się nie wysilała. Na szczęście teraz jest zupełnie inaczej :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Zazdroszczę Szymborskiej.. A co robisz w te wolne weekendy?
    Znalazłaś już kandydata na ojcja Twoich dzieci ;>
    Ruda

    OdpowiedzUsuń
  5. "pranie dzieci"
    Aniu, a w jakiej temperaturze pierzesz te dzieci? :)

    OdpowiedzUsuń